Sculeni i Jassy – wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 – Dzień 7

Dzień siódmy – 08.08.2015 r.

Gdy już był dzień – nie szczypaliśmy się – namioty na drogę, żeby schły i robiły cień. Przejeżdżał dwa razy samochód, ale teraz to już bez znaczenia.

 trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

W Todiresti zaliczamy sklep. Woda! Tego nam brakowało! Piwo, orzeszki, kefir. Ładujemy sprzęt. Nie patyczkuję się. Po prostu robię zakupy i pokazuję kable z telefonami. Pytam czy mogę. Nikt nie odmówił do tej pory. Po drodze zahaczamy jeszcze o targ. Grzechu kupuje sobie warzywa i owoce. Na zdjęciu widać duży wybór domowych win.

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

W Sculeni postanawiamy zjeść obiad. Kantyna robotnicza, na zewnątrz wydostają się piękne zapachy domowego jedzenia. Nie. Nie sprzedadzą nam obiadu, bo to tylko dla robotników. Rozbijamy się więc w cieniu drzew w ala parku i jemy kawał owczego sera. Grzesiek kupił jakąś fasolę z dziwnym wieczkiem słoika – otwieranie jak zdejmowanie kapsla.

Granica mołdawsko-rumuńska. Pierwszy raz miałem do czynienia z tak drobiazgową kontrolą i nieprzyjemnymi celnikami. Sprawdzają nas, wypytują, każą otwierać sakwy. Celnik pokazuje mi żebym założył koszulkę „bo gdzie ja jestem? Na plaży”?. Lampa jak nie wiem, a oni pod krawatami – może pozazdrościł? W końcu puszczają. Po stronie rumuńskiej nie chcieli mi dać pieczątki do paszportu. Sklepik na granicy, potrzebowałem karty z Internetem, a widzę ponaklejane loga operatorów. Wchodzę. Babka dłubie słonecznik – ani po rusku, ani po angielsku. Starterów ponoć nie ma. W rumuńskim Sculeni odbijamy z głównej drogi w szutrową i jedziemy w kierunku gór.
Celem na dzisiaj jest miasto Jassy, bo tam, nad zalewem, ponoć jest pole namiotowe, a my mamy potrzebę zrobienia prania i wykąpania się pod prysznicem. Po drodze mija nas pop ze swoją „świtą” i błogosławi krzyżem na drogę. Góry zaczynają się krótkim, ale bardzo stromym podjazdem. Wypluwamy płuca. Warto. Naszym oczom ukazują się piękne, zielone pagórki z pastwiskami.

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

Mołdawia - Dzień 7 Rumunia widok

Mołdawia - Dzień 7 Rumunia widok 2

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

Okropnie wykańczające pagórki. Po drodze podziwiamy widoki na jezioro.

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

Nie mamy wody. Pchamy się więc do centrum przy okazji wymienić też walutę. Jassy, to obok Bukaresztu, jedno z największych i najważniejszych miast w Rumunii, które zamieszkiwane jest przez przeszło 300 tysięcy osób. Cóż to za piękne miejsce! Nie wiem jak przeciętnemu Polakowi kojarzy się Rumunia, ale to już nie jest zabiedzone państewko ze słabą infrastrukturą. W centrum Jassy są wysokie, szklane wieżowce i potężne galerie handlowe. Chyba nie widziałem tak dużych w Polsce. Trochę nam zeszło przy galerii, bo była niedziela, a ja koniecznie chciałem kupić zestaw startowy do telefonu. Dosłownie biegałem po tej galerii. Połączone dwa duże budynki. W końcu znalazłem jednego operatora. Za drogo (47 lei za 1 GB). U drugiego – ok (27 lei za 1 GB, jest różnica). Ale wyszedłem – Internet nie działa. Pomyślałem, że to konfiguracja, machnąłem ręką bo zbliżał się wieczór i pojechaliśmy na starówkę. Po drodze zatrzymaliśmy się przy wspaniałym, neogotyckim Pałacu Kultury (Palatul Culturii). Oczywiście w remoncie, jak większość zabytków mijanych przeze mnie na różnych wyprawach.

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7

Przed deptakiem uwagę moją zwraca  XVII-wieczna Cerkiew Trzech Hierarchów:

trekkingowo Sculeni i Jassy - wyprawa rowerowa Mołdawia 2015 - Dzień 7 Iasi monastyr Trzech Świętych Monarchów

Iasi monastyr Trzech Świętych Monarchów

Na rynku dużo ulicznych muzyków (bardzo lubię). Chłopak gra trudne utwory Chopina na pianinie elektrycznym. Grzesiek mnie pośpiesza. Zapada zmrok. Robimy zakupy spożywcze. Pod sklepem oczywiście zaczepianie żebraków i prośby o kasę. Wydostajemy się z miasta jadąc długo pod górę. Chcemy odbić z głównej, ruchliwej drogi, w jakąś boczną, na wzgórza, żeby znaleźć miejsce do spania. Patrzę na mapie w telefonie. Jest dróżka. Wjeżdżamy między domy, ale droga jest zagrodzona. Szczeka pies, wybiega jakiś facet, nawet coś mówi po angielsku, ale ignorujemy to i wracamy. Drugie podejście – no! To jest to czego szukaliśmy. Wjeżdżamy na trawiaste wzgórze. Dookoła pola. Daleko od głównej drogi. Jest ciepło. Pijemy domowe wino, które Grzesiek kupił na straganie. Czas na odpoczynek.


Statystyki:

Mołdawia - Dzień 7 statystyki

Facebook Comments Box