Oręż i środki do samoobrony – czy wozić je ze sobą?

Oręż w trakcie podróży.

oręż

Mój kolega potrafi gromkim krzyknięciem sprawić, że początkowo atakujące rowerzystę psy, uciekają z podkulonym ogonem (wiem, bo widziałem). Mimo to, wozi ze sobą gaz. Sam kiedyś woziłem nie tylko gaz, ale i stalową pałkę teleskopową, solidny nóż myśliwski, alarm 135 dB oraz petardy trzystrzałowe. Po co to wszystko? No właśnie, sam zadałem sobie jakiś czas temu to pytanie i celem zmniejszenia ciężaru bagażu, zrezygnowałem z wszystkich tych przedmiotów. Chcę Was jednak przekonać do tego, abyście zabierali ze sobą kilka rzeczy do obrony. Posłuchajcie co mi się przytrafiło w miniony weekend…

Wybrałem się z sakwami do Załęczańskiego Parku Krajobrazowego nad rzeką Wartą, aby w żółwim tempie, bez pośpiechu, pojeździć po lesie i robić zdjęcia. Bardzo polecam to miejsce! Było fantastycznie, pogoda dopisała. Pierwszego dnia nocowałem na polu namiotowym, a drugiego – na dziko. Rozbiłem się na świeżo wykoszonej, ogromnej leśnej polanie. W takim zakolu, aby ludzie z drogi nie widzieli.

DSC03036

Niby niedaleko były jakieś domki, niby wiodła tutaj mała asfaltowa droga, jednakże było pusto, cicho, spokojnie – czyli coś czego mi było trzeba. Nie lubię się rozbijać w lesie, ani tuż przy nim, gdyż jest to dom zwierząt i pal sześć, jeśli są to tylko zające i sarny. Niestety nie zawsze jest czas na to, aby się 5 razy zastanawiać. Wybrałem bardzo niefortunne miejsce, wiedziałem o tym od razu, ale z dwojga złego – wolałem być niewidoczny dla ludzi, niż trzymać się z dala od zwierząt. Polanę od lasu odgradzała mała rzeczka – pierwszy sygnał ostrzegawczy – wodopój – zwierzyna będzie tu podchodzić pić. Za namiotem znajdował się przesmyk, którym można było ominąć strumień i wydeptane ścieżki zwierząt – ścieżki – drugi sygnał ostrzegawczy.

DSC03039

Ptaki pięknie śpiewały aż do zmroku. Gdy zapadła ciemność, las ucichł na moment. Długo to nie trwało, zaczęło się ryczenie koziołków, czyli samców sarny. Głośno, niesympatycznie i tuż za namiotem. Do tego jestem przyzwyczajony. Przebudziłem się po północy. Księżyc świeci, chyba pełnia, cisza… Nagle słyszę, że coś lezie przez trawy, strzelają gałęzie – coś grubszego. Pierwszy niefajny, głośny dźwięk… Kurcze – dzik! Czyli to, czego nie lubię w nocy w lesie, gdy śpię na ziemi. Ale słucham, słucham – o nie! To nie dzik, to nie kwiczenia, nie chrząkanie – to warczenie! Głośne, niskie warczenie, nie przypominające żadnego psa (dokładnie takie, jak tutaj od 37 sekundy https://www.youtube.com/watch?v=dvHHi3GI1XU). Gdybym był w górach, byłbym pewien, że to niedźwiedź! Wilk! Nigdy nie miałem do czynienia z wilkami nocując na dziko. Do tego stopnia, że w ogóle zapomniałem, iż w Polsce mamy takie zwierzęta. I co teraz? Ani głośnego alarmu, ani gazu, ani pały teleskopowej… Jest sam czy jest ich więcej? Może ktoś uzna, że strach ma wielkie oczy, fantazja mnie ponosi, ale odgłos tego wilka był tak przejmujący, głośny, jakby to był jakiś mutant, a nie jak te wilczki z zoo, czy Dwie Skarpety z filmu Tańczący z Wilkami. Miałem wrażenie, że warkot ten dodatkowo rezonuje w jego pustym żołądku. A co gorsza – bydlę znajdowało się jakieś 10 metrów za namiotem! Wcześniej, po rozbiciu namiotu, oznaczyłem swoim zapachem ścieżkę prowadzącą do lasu. Jak? – tak jak psy i wilki :). Wilk mnie nie słyszał natomiast na pewno czuł ludzkie zapachy. Zawarczał kilka razy, po czym jego odgłosy stawały się coraz cichsze. Zdenerwowane zwierzę odchodziło gdzieś w las… Nie wiedziałem czy wróci. A może wróci z posiłkami? Z basiorem i całą watahą? Nie spałem do 3 w nocy. Ale była już cisza. Pomyślałem później, że wilka mogły zwabić odgłosy sarny. Historii o zwierzętach mógłbym jeszcze kilka opowiedzieć. Tak samo nieprzyjemne jest dudnienie ziemi wywołane przez szarżujące tuż obok namiotu dziki. Dziki są durne. Dzik się nie skrada – dzik pędzi niczym na oślep!

Co robić, aby tego uniknąć?

Wyżej napisałem – wybór miejsca – po pierwsze. Nie w lesie, nie przy ścieżkach zwierząt i nie przy naturalnych wodopojach – bajorach, rzekach, itd. Po drugie – najczęściej w niebezpiecznej sytuacji bycie cicho załatwia sprawę. Gdy nie pomaga – zwierzęta nie lubią głośnych dźwięków – tyczy się to zarówno tych mniejszych, np. dzików, saren, jak i dużych – niedźwiedzi. Dlatego woziłem i wracam do wożenia alarmu biwakowego z wyciąganą zawleczką. Nie instaluję go na zewnątrz – mam go pod ręką. Gdyby coś – jak włączę, to zwierzak na bank ucieknie. 135 dB jest nie do wytrzymania dla ucha ludzkiego, a co dopiero z zaskoczenia dla zwierzęcia. Petardy też są dobre. Kiedyś nawet dla świętego spokoju odpalałem kilka tuż przed snem, aby zwierzaki wiedziały, że tu jest człowiek i mają trzymać się z dala. Co do gazu – najlepszy na goniące za rowerem psy. Jaki gaz – są specjalne na zwierzęta, mocne. Popytajcie w sklepach z militariami. Co do używania noża, czy pały teleskopowej – nie życzę nikomu takiej sytuacji. Ja nie musiałem nigdy używać. Myślę, że jeszcze lepsi od oręża są po prostu towarzysze podróży – jeden się podkłada wilkowi, a drugi tego wilka okłada 😀

Facebook Comments Box

Komentarze są wyłączone.