Kruk na drodze.
Dzisiaj zrobiłem sobie małą wycieczkę rowerową w ramach codziennych treningów przed górami Kaukazu. Nie ważne ile kilometrów, itd. Nie będę przynudzał. Po drodze natomiast miały miejsce dość ciekawe sytuacje. Jadę sobie drogą wojewódzką przez las, pełno tirów i ogólnie duży ruch. Z daleka widzę staruszka na poboczu, jego rower leży w rowie. Dziadek stoi o własnych siłach, ale trochę się chwieje. Zatrzymałem się. – Coś się stało?! – Słyszę jakiś bełkot. Podchodzę bliżej.
Staruszek mówi niewyraźnie i gwarą, ale da się zrozumieć. – Stało się – po grzyby się zatrzymałem. Wypatrzyłem z drogi. – Wow! To ci dopiero sokole oko! Ale zaraz zaraz.., grzyby na początku czerwca? Dziadek mówi, że zaczęły się od weekendu majowego. To jeszcze zapytałem z ciekawości jakie to grzyby wypatrzył? – „Maśloki” i prawdziwka! 🙂 A to historia! „U nas tyle prawdziwków, że kos… – yyy także słyszeli państwo, na grzyby jedziemy tylko do Polski!” (dialog Pawlaka ze spikerem radiowym z filmu Kochaj albo rzuć 🙂 ).
Nie wiele później widzę z daleka przy rowie wielkie czarne ptaszysko. Kruk! Z tak bliska kruka jeszcze nie widziałem. Jaki duży, paskudny i czarny dziób! Zaraz, on ma coś okrągłego w tym dziobie… Pod krukiem, w rowie leżała sarna… Wydziobał to, do czego miał najłatwiejszy dostęp. Od razu przypomniał mi się tytuł noweli Żeromskiego – Rozdziobią nas kruki i wrony. Czyż nie ma ponadczasowego wymiaru? Kogo dzisiaj określilibyśmy wronami i krukami w odniesieniu do naszego narodu? Takie przemyślenia mnie naszły…