Mata vs materac – co wybrać – komfort czy kompaktowy rozmiar?

Mata vs materac – jedno czy drugie?

Nie ulega wątpliwości, że przejeżdżając codziennie wiele kilometrów na rowerze, czy też wiosłując godzinami kajakiem, komfort spania w trakcie podróży ma bardzo duże znaczenie. Na forach internetowych możemy często spotkać się z pytaniami o to, jaki sprzęt wybrać do spania w namiocie? Pomijając dyskusję o markach, chciałbym podzielić się doświadczeniami z użytkowania z jednej strony maty samopompującej, z drugiej – ultralekkiego i kompaktowego po złożeniu, dmuchanego materaca.

 

Materace mają tę przewagę nad matami, że są lżejsze i mniejsze po złożeniu (przykładowo 470 g i wielkość puszki piwa) oraz jednocześnie grubsze po napompowaniu (7-10 cm), dzięki czemu śpi się wygodniej. Jeśli chodzi o zalety materacy, to by było na tyle. Decydując się na takiego „dmuchawca” musimy liczyć się z tym, że co wieczór przyjdzie nam go dmuchać i to niemałą ilością powietrza. Materac słabo izoluje od podłoża, w zasadzie wcale. Jeśli temperatura na zewnątrz ma mniej, niż 10 stopni – przez śpiwór czuć zimno od materaca. Oprócz tego taki sprzęt jest wykonany z bardzo cienkiego materiału i bardzo łatwo go przebić. Na forach opisywane są też notoryczne rozszczelnienia wewnętrznej, gumowej warstwy, pojawiające się z upływem czasu (mnóstwo dziurek, których nie sposób pozaklejać). Trzeba też wspomnieć o spuszczaniu powietrza. Materacyki turystyczne posiadają zazwyczaj bardzo wąskie, pojedyncze szczeliny, przez które dostaje się powietrze do kolejnych komór. Łatwo wtłacza się przez nie powietrze, ale gorzej, jeśli trzeba szybko zwinąć obozowisko i wypuścić powietrze z legowiska. Ja radziłem sobie z powyższymi problemami w taki sposób, że zawsze woziłem kocyk aluminiowo-polarowy, którym owijałem materac, przez co było trochę cieplej i materac nigdy się nie przebił, a używałem go trzy dłuuugie sezony. Rano, zaraz po przebudzeniu, gdy jeszcze leżałem, od razu odkręcałem zawór, dzięki temu powietrze mogło swobodnie uchodzić, a ja nie marnowałem czasu.

Mata samopompująca – coś wygodniejszego od zwykłych karimat i zajmuje mniej miejsca po złożeniu (zazwyczaj). Maty nie trzeba pompować w takim stopniu jak materaca, gdyż znajdująca się wewnątrz gąbka, po odkręceniu zaworu, rozpręża się i powietrze częściowo samo wypełnia matę. Po chwili wystarczy kilka dmuchnięć i mata jest gotowa do spania. Maty zachowują bardzo dobrą izolację od podłoża, dzięki piance w środku i są trochę mniej podatne na przebicia, niż materacyki. Grubości po napompowaniu są różne – od 2,5 do nawet 7-10 cm. Jeśli chcemy matę kompaktową i lekką to o 10 cm radzę zapomnieć. Warto dla oszczędności miejsca wybrać matę składaną wzdłuż i dopiero zwijaną. Mata, którą wybrałem ostatnio porzucając materacyk ma 3,5 cm grubości. Po złożeniu jest niewiele szersza od puszki z piwem i waży 1 kg. Po latach dokonałem takiego wyboru ponownie, po tym jak testowałem materac śpiąc w temperaturze poniżej 4°C. Pisząc poprawnie politycznie – było bardzo niekomfortowo. Po prostu zmarzłem i myślę, że żaden, nawet puchowy śpiwór, nie pomógłby. Niemniej jednak jeśli ktoś podróżuje po ciepłych krajach i niewysokich górach, pragnąc wygody i chcąc maksymalnie zmniejszyć bagaż, polecam materac, co nie oznacza, że maty są niewygodne 🙂

Na koniec mała rada dotycząca obu typów legowiska. Jeśli chcecie, aby Wasz sprzęt wytrzymał wiele sezonów, uważajcie na zawory. Trzeba je traktować delikatnie, nie szarpać i nie trzymać zbyt mocno. W przeciwnym wypadku materiał na zgrzewie się wyrobi i rozszczelni. Raczej nie da się już tego miejsca niczym skleić (wiem, bo próbowałem w swojej pierwszej macie).

Facebook Comments Box